Z
powodu zmęczenia Nirvana nie zdecydowała się na rozpoczęcie kolejnej trasy
koncertowej po Stanach Zjednoczonych – zespół zagrał jedynie kilka kameralnych
występów jesienią 1992. Kilka dni po narodzinach córki Cobaina, 30 sierpnia 1992 roku Nirvana zagrała
jeden ze swoich najsłynniejszych koncertów – na Reading Festival w Londynie,
zamykając program imprezy, jako honorowa gwiazda. Uświetniające show zespoły
zostały wybrane przez samego Kurta, który obok The Melvins, Screaming Trees, L7
i Mudhoney uwzględnił tam nową formację swojego idola Eugene’a Kelly’ego o
nazwie Eugenius oraz specjalizujący się w przeróbkach Abby Bjorn Again, który
uwielbiał. Przeważająca część sześćdziesięciotysięcznej publiczności zjeżdżała
jednak zewsząd na tę okazję specjalnie dla Nirvany.
Wokół tego szczególnego występu narobiono więcej szumu niż w związku z
którymkolwiek dotychczasowych koncertów, jakie zagrała Nirvana. Wina za nerwową
atmosferę, która już na wiele dni przed rozpoczęciem festiwalu towarzyszyła
oczekiwaniu na pojawienie się zespołu na scenie, leżała w dużej mierze po
stronie brytyjskiej prasy, spieszącej z doniesieniami na temat wypadków z życia
osobistego Kurta. W kilku czasopismach posunięto się do spekulacji na temat
rozpadu Nirvany i wyjątkowo fatalnego stanu zdrowia jej lidera. „Codziennie pojawiały się nowe plotki w
związku z tym, ze Nirvana mimo wszystko nie zagra. Przychodzili do mnie
rozmaici ludzie z pytaniem: „Wystąpią w końcu czy nie?” Odpowiadałem, ze tak. A
wtedy pojawiał się ktoś inny, kto twierdził, że słyszał, iż Kurt nie żyje”-wspomina
Anton Brookes. Kurt jednak żył. Kiedy przyjechał w tym tygodniu do Londynu i
spacerował po Piccadilly Circus na dwa dni przed otwarciem festiwalu, spotkał
J.J.Gonson. Przez chwilę rozmawiali, pochwalił się jej zdjęciami córki, po czym
oznajmił, ze musi udać się do łazienki. Znajdowali się akurat naprzeciwko rock and
rollowej wersji Gabinetu Figur Woskowych, toteż Kurt wszedł po schodach do
wejścia, gdzie wyjątkowo uprzejmie spytał, czy może skorzystać z łazienki. „Nie, nasza toaleta przeznaczona jest
wyłącznie dla klientów”- odpowiedział mu strażnik. Zawiedziony Kurt czym
prędzej stamtąd uciekł, mimo że jedno z wystawowych okien galerii zdobiła woskowa replika jego postaci z gitarą
w ręku.
Podczas koncertu, gdy pierwsze zespoły pojawiały się i schodziły ze sceny,
domysłów przybywało, a plotki obwieszczające, że Nirvana nie wystąpi, nadal nie przestawały krążyć. Tego
dnia padało i publiczność powitała Mudhoney, obrzucając grupę błotem Deszcz
siąpił całą noc, mimo to publiczność uparcie czekała, chcąc przekonać się, czy
Nirvana ostatecznie pojawi się i czy Kurt wciąż oddycha. „Napięcie sięgało wtedy prawie zenitu. Ilekroć jakaś postać zamajaczyła
na scenie, przez publikę przebiegał dreszcz emocji”- wspomina Gonson.
Postanowiwszy zakpić z rozgłaszanych na jego temat plotek, Kurt zdecydował, że
wjedzie na scenę na wózku inwalidzkim, przebrany w lekarski fartuch oraz z
białej peruce na głowie. Gdy wtoczono go na scenę, wstał z wózka, zaśpiewał
niewyraźnie parę słów do mikrofonu i zwalił się deski, zamierając w bezruchu.
Krist z niezmąconych spokojem rzucił z powagą do mikrofonu: „Dasz radę stary.
Ze wsparciem ze strony przyjaciół i rodziny (…) poradzisz sobie stary.” Wówczas
Kurt gwałtownym ruchem zerwał z siebie kostium, skoczył na równe nogi i uderzył
w struny swej gitary, zapowiadając „Breed”. „Ten moment był tak absolutnie
elektryzujący, że łzy same napływały do oczu”- wspomina Brookes.
Co do samego koncertu- okazał się on autentycznym objawieniem, zaliczanych do
jednych z najlepszych koncertów w całej karierze Nirvany. Wprawdzie zespół nie
występował wspólnie ani też nie spotykał się na próbach od dwóch miesięcy, z
łatwością odegrali jednakże dwadzieścia pięć utworów, będących przekrojem
całego ich repertuaru. Uatrakcyjnili nawet program, włączając do niego fragment
„More Than a Feeling”- przeboju Boston z 1976 roku- w charakterze żartobliwego
preludium do „Teen Sporit”. Miało to sporo sensu, gdyż Kurt utrzymywał w
wywiadach, ze riff, na których opierał się jego najpopularniejszy utwór,
zwędził właśnie tej grupie. A choć kilkakrotnie sprawiali wrażenie, jakby
balansowali na krawędzi chaosu, a cała dynamika miała lada chwila gdzieś
ulecieć, zawsze jednak potrafili zręcznie cofnąć się znad skraju przepaści.
Kurt zadedykował „All Apologies” Frances, prosząc przy tym tłum, aby skandował:
Courtney, kochamy cię. W trakcie jednej z przerw między utworami członkowie
zespołu postanowili zażartować na temat plotek dotyczących jego końca.
Nie wiem, co też takiego ludzie
usłyszeliście, ale to nie jest nasz ostatni koncert, ani nic z tych rzeczy-
zapewnił publiczność Krist.
- A właśnie, że jest- sprzeciwił się
Kurt. Chciałbym oficjalnie i publicznie
ogłosić, ze to nasz ostatni występ…
- Póki nie zagramy- wtrącił Krist
-Ponownie- dodał Dave
-Na naszej trasie w listopadzie-
zakończył Kurt. Czy w listopadzie
wybierzemy się w trasę? Czy raczej nagramy płytę?
-Nagrajmy płytę- zadecydował
Krist.
Nikogo nie zaskoczyło chyba zakończenie wieczoru, kiedy to członkowie zespołu-
po wykonaniu brawurowej wersji „Territorial Pissings”-zdemolowali swe
instrumenty i opuścili scenę, podczas gdy kierownik trasy Alex McLeod, pchał
porzucony wózek inwalidzki. „Mieli coś do
udowodnienia i chcieli to udowodnić. Chcieli stanąć w obliczu tych wszystkich
ludzi, którzy mówili: „To koniec, on jest tylko kompletnym ćpunem i do niczego
się już nie nadaje” i powiedzieć im: „A
chuj wam w dupę. To jeszcze nie koniec”- zauważył McLeod.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz