Zanim „Nevermind” zagościła w zestawieniu dwustu
najlepiej sprzedających się się według „Billboardu” płyt, upłynęły dwa
tygodnie. Z chwilą jednak, gdy wreszcie to nastąpiło, wskoczyła od razu na
miejsce 144. W drugim tygodniu znalazła się już na pozycji 109., w trzecim- na
65., a po czterech tygodniach- 2 listopada, uplasowała się na miejscu 35., z
gwiazdką oznaczającą, że pojawiła się w pierwszej czterdziestce jako nowość.
Niewiele zespołów spotykał dotąd równie błyskawiczny awans za sprawą ich
debiutów. Co więcej, „Nevermind” prawdopodobnie zawędrowałaby wówczas jeszcze
wyżej, gdyby tylko wytwórnia DGC, zawierzając intuicji, przygotowała się na tak
oszałamiający popyt. Na skutek bowiem ich skromnych szacunków, firma początkowo
wydała płytę w nakładzie zaledwie 46 251 egzemplarzy. W ciągu kilku
tygodni krążek został wyprzedany.
11 stycznia 1992r. spełniło się nastoletnie marzenie Kurta Cobaina- Nirvana
wystąpiła jako gwiazda w „Saturday Night Live”. Pojawienie się grupy w tym
programie było przełomowym momentem w historii rock and rolla, po raz pierwszy
bowiem formacja grunge’owa doczekała się telewizyjnej transmisji na żywo na
skalę ogólnoświatową. Podczas tego samego weekendu album „Nevermind” wyparł
płytę „Dangerous” Michaela Jacksona ze szczytu listy „Billboardu”, stając się
tym samym najlepiej sprzedającą się płytą w kraju. Wygrała z konkurencyjnymi z
nią albumami takich wykonawców jak U2, Metallica, MC Hammer czy Guns n’ Roses. Przez
cały grudzień album utrzymywał się gdzieś około szóstej pozycji. Na szczyt
wskoczył dzięki wynikom sprzedaży 373 520 egzemplarzy. Mimo, że nie był to
sukces z dnia na dzień (zespół działał już od czterech lat)- styl, w jakim
Nirvana zaskoczyła przemysł muzyczny, był szokujący. Ta przed rokiem jeszcze
zupełnie nieznana grupa zawojowała listy przebojów dzięki singlowi „Smeels Like
Teen Spirit”, który zasłużył sobie na miano najbardziej charakterystycznego
utworu 1991r., a wprowadzający go gitarowy riff zwiastował prawdziwy przedświt
rocka lat 90. Nigdy też nie widziano dotychczas takiej gwiazdy rocka jak Kurt
Cobain. W rzeczywistości sprawiał on wrażenie antygwiazdy, niż typowego idola.
Odprawiał podstawioną limuzynę, która miała go podwieźć do najbliższej stacji
NBC i poprosił o skromniejszy samochód, a trakcie występu w „Saturday Night
Live” miał na sobie ten sam strój, co dwa dni wcześniej- parę trampek Converse,
dżinsy z ogromnymi dziurami na kolanach, koszulkę reklamującą jakąś nieznaną
kapelę oraz wełniany sweter. Nie mył włosów od tygodnia, ufarbował je za pomocą
truskawkowej oranżady, co sprawiało, że jego blond kosmyki wyglądały teraz
jakby zlepione zakrzepniętą krwią. Jak dotąd w całej historii telewizji nie
zdarzyło się jeszcze, aby wykonawca przywiązywał tak niewiele uwagi do swego
wyglądu. Po występie w „Saturday Night Live” zrezygnował z przyjęcia dla ekipy
programu, co wyjaśnił stwierdzeniem, że „to
nie w jego stylu”.
Dorastając w Aberdeen, kurt nie przegapił ani jednego odcinka „Saturday
Night Live”. Już w gimnazjum przechwalał się kolegom, że pewnego dnia zostanie
gwiazdą. A w dziesięć lat później stał się najbardziej docenianą postacią w
muzycznym światku. Już po wydaniu drugiego albumu ogłoszono go najznamienitszym
twórcą pokolenia, a przecież dwa lata temu nie chciano go przyjąć do pracy,
która miała polegać na czyszczeniu psich bud.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz